Otóż przez prawie dwa tygodnie katowałem się tanimi bordusami z Lidla i mam tego dosyć, nie będę nawet wspominał ich nazw, cała – bowiem – seria to była czysta beznadzieja. Po drodze zaliczyłem odrobinkę lepszego syraha z Chile od Cimarosy, też z Lidla, ale nie powalił on mnie na kolana, wspominam go więc i to wszystko. Z takich nieco godniejszych przypomnienia zauważam też Mezquirisa Navarra DO 2013, gdzie dyskontowi nie udało się do reszty zabić tempranillo. Co do wypitego pseudo Chianti z Fortezza dei Colli (nawet Classico) zdaje się mieć rację mój włoski kolega, który mówi, że nie istnieje żadne prawdziwe Chianti za 4 € w detalu, więc szkoda, panie, ozór strzępić. A, do tego jeszcze z Lidla przyplątało się koszmarne Toro DO (Caño Alta Expresión) 2011 z Pagos del Rey, które wspominam tytułem przestrogi. Nie idźcie tą drogą, strasznie wodnista.
I nagle pojawiła się niezła garnacha (jak kto woli grenache) produkowana i butelkowana dla duńsko-holendersko-francusko hiszpańskiej firmy Hammeken Cellars S.L., którą to garnachę polecam, gdyż radością napełniwszy serce moje uratowała mnie od całkowitej depresji. Trochę czereśniowa, trochę wiśniowa, z pełnym owocem i o niezłej koncentracji, a także – wreszcie – długa z owocowym i zielnym posmakiem. Nie jest to genialny wytwór winiarskiej sztuki, jedynie przyzwoite wino, nie winiawka, w równie przyzwoitej cenie, lecz w kontekście wszystkich moich ostatnich degustacji błyszczy, jak gwiazda zaranna. Polecam.
Castillo del Rocio Cariñena Denominación de Origen Protegida, rocznik 2012, w cenie 23,99 PLN za butelkę (0,75), zakupione w markecie POLOmarket – Prostki (czerwone wytrawne, szczepy: garnacha). Produkowane i butelkowane dla Hammeken Cellars S.L. – Hiszpania.
Ta butelka dostaje ode mnie 85 punktów (85/100).