Małża zawsze jest smutna. Całe życie w błocie, wilgoć duszę ściska i jeszcze nieokiełznane ludzkie żądze zmuszają ją do pływania w oleistej patelni. Jak żyć, panowie nie tylko prezesi? Jak żyć? Cóż, takie myśli przychodzą pijąc białe wino z Sonsierry i rychtując paellę, czyli ryżowe danie z patelni, urodzone w Walencji, a tam i małże, i krewetki minę robią dobrą do złej gry, no bo czy być szczęśliwym można życie tracąc gwoli zadowolenia hedonistów?
A oto przepis na paellę na 4 osoby, otrzymany od jednego z miłośników Półwyspu Iberyjskiego. Doradza on, mianowicie, nabyć drogą kupna (jeżeli ktoś potrafi inaczej, to nic nie stoi na przeszkodzie): 3 udka kurczęce (na równe części tasakiem przycięte), 1 czerwoną paprykę, 2 ząbki czosnku, zieloną fasolkę mamucią ze 150 g (pokrojoną na większe kawałki), 400 gramową puszkę pomidorów bez skórki, 200 g świeżych krewetek, pół cytryny do wyciśnięcia soku, szklankę ryżu, trochę oliwy z pierwszego tłoczenia, 150 g małży w muszlach, szczyptę szafranu; a wszystko to do gotowania na charakterystycznej, dwu-usznej patelni (po łacinie patelnię nazywano patella, co u wiecznie zaganianych robotników portowych w Walencji, nie mających czasu, by słowa łacińskie do końca wymawiać, dało formę „paella”, która to forma okraszona specyfiką katalońskiej wymowy brzmi teraz fonetycznie „pael’ia”, a nawet „paeja”).
Moim zdaniem do dania tego nadaje się białe z wyrazistym charakterem. W zasięgu moich winnych i białych osiągnięć jawi się Kressmann Monopole Bordeaux, ale nie jestem do końca przekonany, czy o to tutaj chodzi. Do dyspozycji miałem, natomiast, Sonsierra Blanco Fermentado en Barrica Rioja D.O.C. 2014 i trochę się pogubiłem, z powodu braku umiejętności opisu (nazwijmy to brakiem aparatu pojęciowego).
Aromat jabłkowy jakby łąkowych fiołków i dębu. Barwa prawie nieobecna, ze złotawymi przebłyskami. W nasmaku tłustawe z lekką kwasowością dojrzałych papierówek, w śródsmaku świeżo zerwane z drzewa orzechy włoskie, słodkawa wanilia i w tle deska beczki; posmak średni, nieco trawiasty. Wino jednoszczepowe, ze szczepu macabeo (viura), dojrzewające w dębowych beczułkach, co nadaje mu nieco drewnianą specyfikę. Doskonały materiał, aby ogarnąć smak „spinacza”, kiedy to viurę dodają do tempranillo w winach czerwonych.
Sonsierra Blanco Fermentado en Barrica Rioja Denominación de Origen Calificada, rocznik 2014, w cenie 43,00 PLN za butelkę (0,75), nabyte w sklepie ViniTeranio (białe, wytrawne, szczepy: viura). Wino produkowane i butelkowane przez spółdzielnię Bodegas Sonsierra – Rioja Alta – Hiszpania. Ocena: 88 punktów.
(Glossa od importera): «Warto dodać kilka słów o tym rodzaju win, do których należy Sonsierra Blanco Fermentado en Barrica.
Białe wina mające kontakt z beczką nie są powszechnym zjawiskiem w ogromnej winiarskiej rzeczywistości, również hiszpańskiej. W wielkim świecie tylko niektóre winiarnie produkują ten rodzaj trunków. O ile w kategorii czerwonych win można by podać długą listę wytwórców beczkowanych tintos, to w przypadku ich białych odpowiedników okazuje się, że jest już ich dużo mniej. I co najważniejsze, trzeba rozróżnić tych producentów, których wino fermentowało w beczce od wykonujących procesy starzenia w dębowych beczkach. To są dwie różne rzeczy i trzeba o tym pamiętać, bowiem dają całkiem odmienne wina.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że wiele osób myli te pojęcia.
Fermentacja w beczce, jak to się dzieje w przypadku Sonsierra jest techniką, w której drożdże oddziałują wewnątrz drewnianej kadzi, powodując fermentację przekształcającą cukier w alkohol, glicerynę oraz inne substancje. Wino w tym czasie spoczywa na swoim osadzie. Tak dzieje się w większości tego rodzaju produktów. Oprócz tego nie przeprowadza się, w tym przypadku, fermentacji malolaktycznej.
Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, dlaczego tak niewielu wytwórców robi tą kategorię, to odpowiedź jest prosta. Trzeba dysponować dużym doświadczeniem i ogromną praktyczną wiedzą, by móc skutecznie tworzyć ten rodzaj trunków. Jest to sztuka niezwykle skomplikowana, którą niestety niewielu producentów opanowało w należytym stopniu. W dodatku należy do dosyć kosztownych, co sprawia, że takie winne kreacje są droższe od popularnych młodziaków czyli młodych, białych win.
Trzeba być bardzo uważnym w trakcie całego, złożonego procesu po to, by główny skarb jakim są owoce winogron, nie uległ dominacji aromatów drewna.
Tu moja kolejna uwaga.
Stosuje się całkiem inny gatunek dębu od używanego zazwyczaj do robienia win czerwonych, które z natury wymagają mocniejszego charakteru drewna i średniego poziomu tostów. Używany do białych, fermentowanych win dąb powinien zawierać mniej tanin oraz związków aromatycznych tak, by przyczynić się do wniesienia złożoności, słodyczy i tej przyjemnej dla ust odrobiny tłuszczu w smaku. Gdy enologowi uda się znaleźć ładną równowagę pomiędzy tymi elementami, powstają prawdziwe cuda mogące zachwycić smakiem najbardziej wymagające podniebienia. Trzeba jednak bardzo uważać, jak już wspomniałem wcześniej, bowiem nadmiar dębu może spowodować utratę owoców oraz niepożądany wzrost poziomu wytrawności wina. Powodzenie tego rodzaju win wynika z ich specyficznych właściwości organoleptycznych (gęstość, objętość w ustach, bogactwo smaku i aromatu) oraz długo pozostających na podniebieniu wrażeń, jak i dłuższego okresu żywotności.
Dębowa beczka jest bezdyskusyjną królową w relacjach drewna z winem i jak dotychczas na świecie nie wymyślono nic, co mogłoby ją zastąpić (Wojtek).»